Pamiętam dzieciństwo, którego znaczną część stanowiły książki. Szybko poznałem litery i umiejętność składania z nich zdań. Zdania zamieniały się w krainy fantazji, a czasami w nieco bardziej odległą w sensie geograficznym "realność". Dosyć szybko też zorientowałem się, że w ten sposób posiadam tzw. "wiedzę pozapodręcznikową"co przekładało się na sytuację w szkole. Wykształcona w ten sposób wyobraźnia pozwoliła przewidywać skutki postępowania, a czasami ratowała przed kłopotami. Potem były studia i czasami wstyd, że informacje o których mówił wykładowca są mi obce. I znów odpowiedź była w książkach. Skąd ten pomysł na temat bloga?
Mam wrażenie ostatnio, ze ludziom młodym, w tym studentom brakuje wyobraźni. Nie będę popadał w pompatyczne tony mówiąc o wypadkach czy przestępstwach, ale o takiej pozytywnej wyobraźni, która pozwala na zapamiętywanie, marzenia i czyni świat piękniejszym. Strasznie przykre jak wiele tracą nawet o tym nie wiedząc ludzie, którzy nie zaznali smaku radości z czytania.