Mądrzy ludzie powiadają: "Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić". Mają rację. Nie od dziś wiadomo, że "przysłowia są mądrością narodu". W ostatnim wpisie, życzyłem sobie i Państwu, by czas zwolnił. I faktycznie zwolnił. Nie ma chyba lepszego miejsca by to zaobserwować, jak z perspektywy pacjenta na szpitalnym korytarzu. Nie będę narzekał zgodnie z modą na służbę zdrowia, wychodzę bowiem z założenia, że nie ma złych i dobrych lekarzy, pielęgniarek, policjantów czy nauczycieli. Wszyscy są po prostu ludźmi o często bardzo rożnym podejściu do innego człowieka. Mnie zainteresował właśnie problem perspektywy postrzegania czasu. Pędziłem w ubiegłym roku pomiędzy sprawami i często nie mogłem zdążyć. Wreszcie właśnie na szpitalnym korytarzu znalazłem czas na oddech. Jak ten ślimak z telewizyjnej reklamy na dworcu kolejowym. Dziwiłem się tym biegającym, zadyszanym ludziom, którzy odwiedzali bliskich. Pomyślałem wtedy o Świdniczanach żyjących w XVI-XVII wieku, o tych którzy potrafili ze wszystkim zdążyć. O ludziach, którzy czekali na listy od znajomych nie kilka chwil, czy dni, ale kilka miesięcy. Poczułem żal, że nie potrafimy tak do końca cieszyć się chwilą. Jasne, że teraz żyjemy bardziej komfortowo, bezpieczniej, może nawet radośniej, ale zapłaciliśmy za to rozumieniem radości chwili i utraceniem kontroli płynącego czasu. Po 14 dniach odbierając wypis patrzyłem na pacjentów majestatycznie sunących korytarzami prawie z zazdrością, bo mój czas wrócił do dawnego pędu, choć może nie, teraz chyba troszkę bardziej go cenię, ale wiem, ze sam wkrótce dam się wciągnąć w pędzący wir zdarzeń. Choć już się przekonałem, że człowiek który zwalnia generalnie zdąży zrobić więcej niż ten który wciąż biegnie, to jednak przegram ten pojedynek sam ze sobą po raz kolejny.