Rzecz dzieje się we współczesności, a ja mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o ponad trzysta pięćdziesiąt lat. Z dnia na dzień ożywa HISTORIA. Dzieje się to za sprawą przygotowań do wizyty w kościele pary królewskiej Szwecji. I nie chodzi tutaj o oficjalne dokumenty, ugody, pertraktacje świadczące o zaangażowaniu Szwedów w powstanie świątyni w Świdnicy. Zresztą o tym wszystkim można przeczytać w opracowaniach naukowych. Chodzi o zwykły, ludzki wymiar tych kontaktów. Chodzi o historię, z początku istnienia kościoła, która obecnie odmieniona i w innych okolicznościach wraca do nas niczym bumerang. Christian Czepko. Szukając wsparcia dla mającego wkrótce powstać kościoła wybrał się na dwór królewski do Szwecji. W Sztokholmie był aż dwadzieścia sześć tygodni. Wiele swoich wrażeń zapisał w pamiętniku. Na przykład: „Królewskie zaślubiny. Pochód królewski składał się z następujących uczestników: … jechał marszałek dworu w otoczeniu wielu kawalerów…” Dzisiaj, po trzystu pięćdziesięciu siedmiu latach, znów kontakty ze Szwecją nabierają dla nas ludzkiego wymiaru…