Stambuł zachwycił mnie innością.
Smakiem herbaty, którą piłam pomimo upałów. I nie była to ice tea, ale gorąca, czarna herbata.
Ciepłymi kolorami owoców, skąpanych w zachodzącym słońcu. Słodkimi i soczystymi arbuzami. Niezwykle długimi cieniami, które obserwowałam pewnego popołudnia. Znalazłam się pośród wielobarwnego, falującego tłumu. Każdy gdzieś podążał. Jedni do meczetu świętować ramadan. Inni po pracy wracali do domów. A jeszcze inni (jak ja) stali oślepieni słońcem i podziwiali ludzkie cienie...
Z targu egipskiego do dziś pamiętam cudne zapachy egzotycznych przypraw. A z wakacyjnej wyprawy przywiozłam szafran, suszoną paprykę i ekologiczne (prawdziwie pachnące różą, lawendą i cynamonem) mydła.
Pobyt w Stambule był dla mnie okazją do zauważenia, dotknięcia i posmakowania inności w wymiarze kulturowym, religijnym, kulinarnym i klimatycznym…