Wielka
wyżerka.
Mała strawa
dla ducha, duża strawa dla ciała. Dziś mieliśmy okazję obejrzeć Muzeum
Przemysłu i Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej oraz zwiedzić Kościół Pokoju w Jaworze.
Muzeum było sporą atrakcją, Olek stwierdził, że przewodnik był fajny, a
Gosia,że: ,,Koko, koko – przewodnik spoko’’. Patryk powiedział, że uwielbia
pociągi, szczególnie te duże.” Innych olśnił olbrzymi komputer- Odra, który
zajmował jedno całe pomieszczenie.
Michalinę
zafascynowała olbrzymia makieta, po której kursowały dwa pociągi, osobowy i towarowy. Niezwykłe było to, że
odzwierciedlały one wszystkie parametry pociągów, które poruszają się w rzeczywistości.
Fantastyczne okazały się też stare radia, magnetofony, zabawki sprzed lat i
motory. Zabawnie prezentowała się też nasza opiekunka na starym Harley’u, ale było jej z tym do
twarzy.
Z kolei
świątynia Pokoju w Jaworze poraziła nas wielkością i przepychem wnętrza.
Zachwyciły nas sceny biblijne umieszczone na emporach. Niestety, mimo całego
uroku świątyni, sercem jesteśmy przy świdnickim Kościele Pokoju, co pragniemy
wyrazić naszą pseudopoezją.
Ta, która trwa
Świdnicka
Świątynia Pokoju,
nie zazna
spokoju.
Sercem ludzi włada,
historię
swoją opowiada.
Gdy
przekroczysz jej podwoje,
zaraz skradnie serce twoje,
bo w niej
dobro same gości
i zaprasza licznych gości.
Tam ksiądz
Pytel ze swą żoną
anielskimi
włada chóry.
Boski śpiew
roztacza z góry,
krusząc zła mury.
Zatrzymują
oni czas,
by oświecić
nagle nas.
I choć tego
nie pojmuję
Zaraz wiedzę
porządkuję
I serdecznie
za nią dziękuję.
Gospodarstwo
agroturystyczne okazało się niezwykłym zakątkiem ziemi. Ukryte w dziewannach, malwach porażało pięknem.
Mieliśmy wrażenie, że dla tego miejsca czas się zatrzymał . Gospodarze, to
ludzie prości, dobrzy, szczerzy. Przyjęli nas serdecznie i ugościli według
staropolskich prawideł. Wyjechaliśmy stamtąd objedzeni i bogatsi w wiedzę na temat wypieku
podpłomyków i produktów orkiszowych. Gospodyni poczęstowała nas tez orkiszowym
chlebem, przepyszną szarlotką i makaronem orkiszowym z brokułami. Byliśmy tak
przejedzeni, że wizja spotkania przy ognisku i pieczenia kiełbasek przeraziła
nas. Całe szczęście pastor z żoną na przesympatycznym spotkaniu, kończącym nasz
projekt, oszczędził nasze brzuszki, dzięki czemu przeżyliśmy ten dzień.
Spotkanie w
kawiarence było przemiłe, na pewno nie zapomnimy tej cudownej atmosfery, jaka
towarzyszyła pobytowi w Świdnicy. Dziś
też pożegnaliśmy się z panem Jackiem, naszym mistrzem od fotografii. Był pan
super, niech się pan nie zmienia!
Cytat dnia: „Tortilla
wyglądała jak potwora ze śpiwora.”
Dla
zainteresowanych. Fotoedycję dołączymy
jutro. Teraz marzymy o wygodnym łóżku i chwili wytchnienia przed wyjazdem do
Wrocławia.